Tropicielonauci. Misja 1. Zaginiony kudłacz Wierciuch
„Tropicielonauci. Misja 1. Zaginiony kudłacz Wierciuch” to gra komiksowa stworzona przez Michała Kubasa i Nikolę Kucharską – autorkę, którą kojarzę z kolorowej książeczki „Bepa i Ziemianin” (więcej tu – klik). Tematyka jest podobna: są kosmici, jest mnóstwo kolorów i wciągająca przygoda. Tym razem jednak forma jest nieco inna (bo jest to gra komiksowa), ale frajdy równie dużo – a dzięki interaktywności nawet więcej!


Jak działa gra komiksowa?
O co chodzi z tą grą komiksową? Już tłumaczę, bo to proste! Tę książeczkę czyta się inaczej niż zwykły komiks – bardziej jak grę paragrafową. Czytelnik podejmuje decyzje, które wpływają na przebieg wydarzeń, a czasem nawet na zakończenie… choć akurat nie w tym przypadku. W Tropicielonautach trzeba być uważnym i śledzić tropy, które odsyłają do odpowiednich stron. Przykładowo: bohater dochodzi do stromego parapetu na stronie 21. Może wybrać schody na stronie 25, wejść między dziwne, fioletowe ptaszyska na stronie 23 lub podejść do szkieletu wielkiego węża na stronie 22. Prosty zabieg, a ciekawość od razu rozbudzona!
Książka kontra ekran – czy dzieciaki dają się wciągnąć?
No ale załóżmy, że mamy oporny materiał. Dzieciaki są tak nasycone elektroniką, że nawet najciekawsze książeczki przegrywają z prymitywną gierką na telefonie. I tu pojawia się dobra wiadomość – Tropicielonauci łączą się z aplikacją Tropibot, która co prawda nie jest niezbędna do gry, ale pozwala na głębsze zbadanie tropów i lepsze poznanie świata. Zadaniem gracza nie jest tylko wypełnienie misji (w tym przypadku odnalezienie niesfornego zwierzaka), ale też działanie jako odkrywca.


Po zainstalowaniu apki można swojego tropiciela spersonalizować, wybierając między szczegółami twarzy, liczbą oczu i wyrazem twarzy (co na przebieg gry nie ma wpływu, ale na ogólne samopoczucie, jak najbardziej). Znam zresztą takich, którym mnóstwo czasu zajmuje zaprojektowanie wyglądu swojej postaci. Oczywiście można to zrobić na skróty, a nawet nie trzeba zmieniać imienia, ale wtedy gra się jako Player 1. I tak rozglądając się po kartkach można znaleźć kody kreskowe do skanowania, które odblokowują w aplikacji stopnie. Zebrać można odznaki – jest ich 17 oraz odblokować wpisy, których jest aż 127. Rozglądając się po stronach odnaleźć można dziwne napisy, przypominające runy, je także można przetłumaczyć w apce, a jest ich 71.
Czy warto grać „na skróty”?
Czy warto znaleźć najkrótszą drogę przez książkę, tak aby jak najszybciej przejść grę? No, samo przejście gry samo w sobie jest satysfakcjonujące. Mój syn na pytanie, czy gra w gry, często odpowiada, że nie, bo on wygrywa. Na przykład na stronie 43 można wpakować się na groźnie wyglądającego skorupiaka, przypominającego kraba. Można też wspiąć się po pnączu, które nie spełnia raczej przepisów bezpieczeństwa, ale za to przyciąga uwagę i wygląda obłędnie. Mało atrakcyjnie prezentuje się za to ścieżka wiodąca dookoła góry, ale najprawdopodobniej jest to najkrótsza droga.


Grałem sobie bez spiny z młodszym synem, ale ogólnie to nie kombinowaliśmy, szukaliśmy najskuteczniejszych rozwiązań i szliśmy jak najprędzej do zakończenia. W ten to sposób otrzymaliśmy tylko 4 odznaki, przetłumaczyliśmy 36 tekstów i odblokowaliśmy 59 wpisów. Ogólnie skuteczność bezbłędna, przelecieliśmy przez książeczkę niczym odrzutowiec, ale tak w sumie to odblokowaliśmy mniej niż połowę materiału. Całkiem nieźli tropiciele, ale odkrywcy to już tacy średni. Oczywiście, nikt nie broni, a nawet zachęca do przejścia gry jeszcze raz i tym razem skręcenia w inne rejony przez wybranie innej drogi, która niekoniecznie pozwala uniknąć wszelkich niebezpieczeństw.
Niezawodna Nikola Kucharska
To tyle o grze, teraz kilka słów o warstwie graficznej. Jeśli czytaliście Bepę i Ziemianina ze swoimi dziećmi, dokładnie wiecie, czego się spodziewać. Stworki są sympatyczne, nawet te, które mają wyglądać nieco strasznie. Kolory są cukierkowe i intensywne, z dominującym granatem i fioletem, aby kosmos nie wydawał się pusty, czyli czarny. To kolorowa książeczka dla dzieci, nie ma co ukrywać. Czasami lubię popatrzeć na takie komiksy – w końcu sam twórca „Blankets” – Craig Thompson, zabłądził w podobnych rejonach w „Kosmicznych rupieciach”. Więc jeśli lubicie kolorowe, kosmiczne światy pełne fantastycznych stworzeń, ta gra na pewno Was wciągnie. Przygoda czeka, a w przestrzeni międzygwiezdnej jest jeszcze wiele do odkrycia!


Tekst, ilustracje, koncepcja, projekt: Michał Kubas, Nikola Kucharska
Format: 165×235
Oprawa: twarda
Liczba stron: 176
Wydawnictwo: Muduko
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo
KOD zniżkowy na wykorzystanie w zamówieniu w sklepie wydawnictwa: KOMIKS