Nawet nas tu nie ma. Tom 1

Nawet nas tu nie ma

Science fiction to świetny gatunek literacki, choć dla niektórych niestrawny. Autorzy wybiegają w przyszłość, czasem niezbyt daleką, by fantazjować o niemożliwych w danej chwili osiągnięciach. Czasem udaje im się trafić, a przy okazji nierzadko krytykują teraźniejszość. Czy przewidywania Filipa Jędrzejewskiego w jego debiutanckim „Nawet nas tu nie ma” się sprawdzą? To się okaże. Tymczasem można realnie zmierzyć się z jego wizją kreowania siebie i przeżywania życia w wirtualnej rzeczywistości.

Szarość marsjańskiej codzienności

Zacznijmy od – podróży na Marsa. Wydaje się osiągalna przy obecnych możliwościach technologicznych, choć najprawdopodobniej wiązałaby się z wysłaniem ochotników, którzy już nigdy nie wróciliby na Ziemię. Nadal brzmi to ekscytująco – odkrywanie nieznanego, podróż w miejsce, które z perspektywy Ziemi jest jedynie kropką na niebie. Tu Filip Jędrzejewski może mieć rację. Marsjańska kolonia mogłaby okazać się zwyczajnym miejscem, a odległość od Ziemi sprawiłaby, że praca tam przypominałaby służbę – bo niewielu (lub prawie nikt) zdecydowałoby się na nią dobrowolnie.

Nawet nas tu nie ma. Tom 1

Szara rzeczywistość na Czerwonej Planecie – a jednak okładka Filipa Jędrzejewskiego robi kapitalne wrażenie i wpada w oko. Nie potrzeba szerokiej palety barw, by zauroczyć. Uwielbiam mądre, przemyślane wybory – róże z szarościami komponują się tu świetnie. Spodziewałem się, że wnętrze komiksu pójdzie w podobnym kierunku, z jedną lub dwiema dominującymi barwami, jak u Tillie Walden w „Załodze Promienia”. Może nawet jeszcze oszczędniej, jak w „Pięknej” Huberta i Kerascoët, gdzie przewodzi monochromatyczna tonacja. Na pewno nie spodziewałem się jednak komiksu czarno-białego. Trzeba przyznać – lądowanie w zwykłej marsjańskiej rzeczywistości jest tak twarde, jak przedstawia to autor. Po prostu – nie jest tam kolorowo.

Kid Old i San – miłość w wirtualnym świecie

Praca na Marsie przypomina obozy pracy – i jak pewnie wiecie, nie jest to czysta fantastyka. Nawet dziś nie trzeba ich długo szukać. Jeśli jednak dobrze przyjrzycie się okładce, dostrzeżecie linki do wirtualnej rzeczywistości, która ubarwia ciężkie życie, oferując symulację i możliwość spotkań. Czy to z bliskimi z Ziemi, czy ze współpracownikami, z którymi trudno porozmawiać przez napięty grafik i rygor pracy. Wystarczy po robocie podpiąć kabel do złącza, by przenieść się do Datasfery – w dowolne miejsce, z kimkolwiek chce się spędzić czas.

Głównym bohaterem „Nawet nas tu nie ma” jest Kid Old – jego imię doskonale oddaje targające nim sprzeczności. Choć boi się kosmosu, pracuje na Marsie. Pewnego dnia poznaje San, ale dziewczyna staje się jego obsesją, zanim jeszcze zamienią choć jedno słowo – no, może poza tymi, które padły na szkoleniu. Po kilku tygodniach Kid w końcu zdobywa się na odwagę, by usiąść obok San, jednak uparty los przenosi ich spotkanie do Datasfery. Relacja, która w rzeczywistości ogranicza się do zdawkowych zdań, a kwitnie w wirtualnym świecie, to coś, co można przełożyć na współczesność – choć jeszcze nie wpływa na wszystkie zmysły tak, jak w wizji Filipa Jędrzejewskiego.

Nawet nas tu nie ma. Tom 1

W ten sposób dochodzimy do przestrzeni, która wręcz oślepia czytelnika. Gdzie leży granica między prawdą a kłamstwem? Gdzie toczy się prawdziwe życie – a może istnieje miejsce, do którego uciekamy, bardziej realne niż rzeczywistość? Skoro codzienność jest byle jaka, dlaczego nie szukać odskoczni – atrakcyjniejszej, barwniejszej niż szarość prozy życia?

Smaczki dla fanów popkultury

W sumie nie musiał już nic więcej dodawać, bo i tak byłem kupiony, ale Filip Jędrzejewski wzbogacił swoją opowieść o kilka smaczków, które podnoszą wartość „Nawet nas tu nie ma” o kolejny poziom. Znajdziemy tu nitki prowadzące do naszych czasów – lat 20. XXI wieku, czasu wielkich możliwości. Pojawiają się też akcenty muzyczne – album otwiera Itsuroh Shimoda, a w kadrach można dostrzec Davida Bowiego albo przynajmniej kogoś przebranego za Ziggy’ego Stardusta. Są wreszcie niezbyt optymistyczne prognozy dotyczące naszego kraju, bardzo prawdopodobne, jak się obserwuje, to co się dzieje wkoło nas.

Nawet nas tu nie ma. Tom 1

A najlepsze? Pod tytułem na okładce i na grzbiecie widnieje jedynka! No wiem, na dokończenie i domknięcie klamry z pierwszej strony trzeba będzie poczekać,. Tak samo jak rozwój relacji Kida i Sun, która pod koniec tomu zostaje w zawieszeniu, ale jedno jest pewne – „Nawet nas tu nie ma” to świetne science fiction, zwłaszcza socjologiczne. Czekam na więcej!

Scenarzysta: Filip Jędrzejewski

Ilustrator: Filip Jędrzejewski

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Seria: Nawet nas tu nie ma

Format: 195×260 mm

Liczba stron: 72

Oprawa: miękka

Druk: czarno-biały

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: