Miasto – powieść graficzna o nieustannym rytmie miejskiej dżungli

„Miasto” zostało wydane po raz pierwszy w 1925 roku w Paryżu, pod francuskim tytułem La Ville: cent bois gravés. Zgodnie z zapowiedzią zawartą w tytule, wewnątrz znajdziemy sto grafik wykonanych techniką drzeworytu. To dzieło określane mianem powieści graficznej — choć w znaczeniu innym, niż zazwyczaj to rozumiemy. Nie ma tu ciągłej narracji; zamiast tego mamy obrazy, klatki, które razem tworzą sekwencyjną opowieść widzianą z wielu perspektyw. Równo sto lat po premierze „Miasto” trafia do rąk polskiego czytelnika.”

Miasto

Bohater Miasta: Miasto

Bohaterem „Miasta” Fransa Masereela, co można śmiało powiedzieć, jest samo miasto. Z jednej strony – zwyczajne, splecione z codziennością i tętniące rytmem rewolucji przemysłowej. Z drugiej – ukazane jak bestia. Na kolejnych stronach widzimy, jak pochłania jednostki, a czasem całe tłumy. Ma swoje sztuczki: kusi pożądliwością, hipnotyzuje konsumpcją, wciąga w tryby niekończącej się pracy. A sam tryb, mimo zazębień, kręci się w nieskończoność — bez celu, bez kresu.

Miasto

Jedna strona to jedna ilustracja. I już na samym początku pojawia się dworzec. Oczywiście — wejść do miasta może być wiele, ale trudno o bardziej filmowe miejsce na wprowadzenie nowo przybyłego mieszkańca, przypadkowego wizytatora czy cichego obserwatora. Peron to scena, na której rozgrywają się ludzkie dramaty: strach przed nieznanym, łzy szczęścia, ale też smutek rozstań. To miejsce początku. Albo końca.

Precyzyjny drzeworyt Masereela

Masereel zachwyca perspektywą — trzeba być mistrzem, żeby z kawałka drewna wydobyć tak precyzyjne, sugestywne obrazy. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że to nic trudnego, że nie różni się wiele od wykonania zwykłej grafiki. Ale dla mnie te ilustracje są zachwycające — swoim rozplanowaniem, wielowarstwowością, a przede wszystkim grą czerni. Widać, że każdy detal musiał być skrupulatnie zaplanowany jeszcze zanim dłutko dotknęło drewna.

Na kartach tego komiksu — czy, jeśli ktoś woli, powieści graficznej — nie tylko przechadzamy się po mieście. Zaglądamy też do jego wnętrza: do różnorodnych pomieszczeń, mieszkań, zakamarków. Zawsze fascynowało mnie, że kiedy odwiedzam czyjeś mieszkanie, wchodzę do nowego świata. Jeszcze niedawno anonimowego, ukrytego za betonem, który chronił jego prywatność. A potem — znajomego, zapraszającego do ponownych odwiedzin. Takich skrytek, takich drzwi do innych rzeczywistości, miasto ma niezliczoną ilość. Setki, tysiące, może miliony. Każde z tych miejsc urządzone po swojemu — tak, by po przekroczeniu progu można było poczuć ulgę powrotu do domu.

Miasto

To filmowe ujęcie miasta — zamrożone kadry, a jednak pełne życia. Kamera przelatuje nad ulicami, zagląda do pomieszczeń i hal. Wszystko dzieje się w obrębie jednej doby. Wydarzenia, które obserwujemy, są blisko siebie — może rozgrywają się równocześnie, w tej samej chwili. Miasto — owoc postępu. Cywilizacja w pełnym biegu, która przyciąga ludzkie mrówki. Daje pracę, schronienie, obietnicę lepszego życia. Ale też zaraża tempem. Pędem, który trwa do dziś. Trzeba gnać za postępem, dawać z siebie wszystko. Ten wampiryczny organizm wysysa siły, czasem nawet życie. A potem zostaje tylko echo kroków i dym unoszący się z kominów.

Kontemplacyjna lektura na sto lat

Aha — „Miasto” nie powinno trafić na byle jaki papier i tu Lokator wywiązał się doskonale. Grube kartki offsetowe świetnie podkreślają klimat — chropowate, szorstkie, takie jak trzeba. Całość spina gustowna, biała oprawa, ozdobiona wstążką zakładkową i niebieskimi, lśniącymi pod światło literkami. Pierwsze 250 egzemplarzy zostało ręcznie ponumerowanych. Szczególiki, ale ja właśnie takie smaczki lubię.

„Miasto” to książka kontemplacyjna. Po stu latach metropolie wyglądają inaczej, ale obserwacje Masereela wystarczyłoby uaktualnić jedynie o postęp technologiczny. To, jak głęboko miasto infekuje ludzką populację, pozostaje przerażająco aktualne.

Miasto

Stefan Zweig określił Masereela mianem „młodego człowieka” — co w odniesieniu do kogoś urodzonego w 1889 roku brzmi dziś trochę zabawnie. Ale to określenie zdradza coś więcej: Masereel stworzył coś świeżego i nietypowego. Coś, co wyprzedziło swoją epokę — artystyczny komiks zanim jeszcze komiksy zostały okrzyknięte głupimi opowiastkami dla dzieci. „Miasto” to nie tylko dzieło — to także ogromny krok naprzód w sztuce wizualnej narracji.

Autor: Frans Masereel

Oprawa: twarda

Liczba stron: 128

Wydawnictwo: Lokator

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: