DC Deluxe. Catwoman. Rzymskie wakacje – Selina Kyle w mrocznych tajemnicach Rzymu.
No i stało się — mamy komplet dzieł duetu Jeph Loeb i Tim Sale w egmontowej serii DC Deluxe. Catwoman. Rzymskie wakacje właśnie trafiła w ręce maniaków. Ci, którzy przegapili edycję Muchy (a trochę czasu już minęło – klik), mają teraz niemal tak szeroki uśmiech na twarzy, jak ofiary zatrute przez Jokera gazem. Albo soczkiem. Trucizna pozostaje trucizną.


Co w artykule?
W cieniu Batmana, na własnych łapach
Klasyka pozostaje klasyką. To, co razem wyprawiali panowie Sale i Loeb — zwłaszcza razem — zasługuje na bezwarunkową uwagę. Niezależnie od tego, czy działali dla Marvela w kolorowej sadze, czy dla DC w cyklu komiksów o Batmanie, zapoczątkowanym przez Długie Halloween. Ale zaraz, zaraz… Tu przecież mamy komiks o Catwoman, a Człowiek-Nietoperz właściwie w nim nie występuje (choć pojawia się w kilku kadrach). Gotham zostaje w tyle, a kocia antybohaterka stawia stopę w Rzymie. Skoro to tom poboczny — czy można go sobie odpuścić? Można. Ale w ten sposób traci się naprawdę wiele.


Mimo że Catwoman: Rzymskie wakacje to tylko sześcioodcinkowa saga, jak najbardziej zasługuje na uwagę. Po skończeniu lektury nie odczuwa się żadnego niedosytu. Selina Kyle, czyli tytułowa antybohaterka, gdzieś pomiędzy Długim Halloween a Mrocznym Zwycięstwem rusza do Europy, by rozwiązać zagadkę. I to nie byle jaką — zagadkę własnego pochodzenia. A skoro już o zagadkach mowa, to przecież w tym uniwersum jest ktoś, kto zna się na nich jak mało kto. W związku z tym u boku Catwoman pojawia się Batmaaaa… a nie! To Riddler. Drobniutki, ale szczwany gość w zielonym meloniku.
Teatralna maskarada zamiast typowej akcji
Superbohaterowie to domena głównie amerykańska — choć i stary kontynent, a nawet Polska, doczekały się kilku swoich kalesoniarzy. Tyle że nie setek, jak w Stanach. Dlatego przygoda Catwoman w Rzymie różni się nieco od typowej superbohaterskiej fabuły. Zamiast klasycznych przebieranek i biegania po dachach mamy tu wręcz teatralną maskaradę. A jeśli ktoś już się nabiera na stary jak Action Comics #1 trik z naprzemiennym pojawianiem się w cywilu i w kostiumie, to tylko po to, by lepiej grać w grę pozorów i zdobywać informacje.
„Catwoman. Rzymskie wakacje” rozgrywa się w rytmie dni tygodnia — choć czas w tej opowieści jest raczej umowny, a szybki, tygodniowy wypad równie dobrze mógł trwać znacznie dłużej. Akcja toczy się wartko, współgrając z niepewnością i onirycznym klimatem. Batman pojawia się tylko jako wspomnienie — majak, halucynacja mieszająca się z rzeczywistością.


Catwoman jednoznacznie kojarzy się z Batmanem i jego miastem. W komiksie pada stwierdzenie, że postacie mogą opuścić Gotham, ale Gotham i tak za nimi podąży. Zmiana scenerii jest więc widoczna — Rzym kontrastuje z mrokiem rodzinnego miasta Seliny — ale część estetyki i rekwizytów pozostaje niezmienna. Oprócz Edwarda Nigmy pojawiają się znajome elementy: toksyna wywołująca groteskowy uśmiech czy broń zamrażająca. Gotham nigdy nie jest daleko.
Sztuka sekwencyjna w najwyższej formie
Wieczne Miasto, mafijne rozgrywki, poszukiwanie własnej tożsamości oraz silny wpływ wydarzeń i postaci z niedalekiej przeszłości — wszystkie te elementy zostały sprawnie połączone i przelane na plansze, które po prostu zachwycają. Tim Sale i Dave Stewart, odpowiedzialny za kolory, stworzyli wizualną ucztę: oprawę żywą, dynamiczną, odręczną w charakterze, a jednocześnie dopracowaną i świadomie prowadzoną. W dodatkach znajdziemy etapy powstawania kilku z plansz — od wstępnego szkicu po gotowy kadr — co świetnie ukazuje, jak z prostego zarysu powstaje obraz o niezwykłej sile wyrazu, z kapitalną grą światła i cienia.


To dach świata (a pościgi po dachach również się zdarzają). Wiele plansz, a nawet pojedynczych kadrów zatrzymuje wzrok, działając niczym dzieła sztuki — zmuszają, by nie przewracać stron zbyt szybko i zachęcają do dłuższej kontemplacji. Nawet ponowne przekartkowanie albumu sprawia sporo przyjemności. Okładki poszczególnych zeszytów nawiązują do ilustracji René Gruau — włoskiego mistrza mody i plakatu. Jest szykownie, elegancko i z klasą. A jeśli ktoś tęskni za kultową pomarańczową okładką — spokojnie, jest pod obwolutą.
To (nie) jest koniec
„Catwoman. Rzymskie wakacje” opiera się na ukrytym wątku — zasłoniętej zagadce związanej z opadaniem masek, dosłownym i metaforycznym. To zdecydowanie nie jest standardowy komiks superbohaterski — i to czuć na każdej stronie. Przyznam, że „Długie Halloween” wciąż mam do nadrobienia, ale mimo to żal, że to już koniec. Choć nie definitywny — jak przypomina Kamil Śmiałkowski w posłowiu, w zeszłym roku ruszyła nowa mini-seria pisana przez Jepha Loeba: Ostatnie Halloween. Niestety, już bez Tima Sale’a, ale na liście rysowników pojawia się kilka znanych nazwisk. Czy jest na co czekać? Jak najbardziej.
Scenarzysta: Jeph Loeb
Ilustrator: Tim Sale
Kolory: Dave Stewart
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Seria: Catwoman
Format: 18.0×27.5cm
Liczba stron: 168
Oprawa: Twarda
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo