Pod drzewami gdzie nikt nie widzi – Mroczna opowieść z lasu pełnego sekretów
Shock Comics powoli zdobywa coraz większe terytorium w świecie komiksowej grozy. Po znakomitym Ice Cream Manie (więcej tu – klik) otrzymujemy „Pod drzewami gdzie nikt nie widzi” – pozycję dość niezwykłą, choć już nie rewolucyjną, nadal jednak rzadką. Do przedstawienia brutalnej historii z seryjnym mordercą w centrum wydarzeń wykorzystano uroczą, dopracowaną oprawę graficzną z udziałem antropomorficznych zwierząt.


Co w artykule?
Samantha — niedźwiedzica z mrocznym sekretem
Główną bohaterką jest niedźwiedzica Samantha, właścicielka sklepu w spokojnym Woodbrook. Znana, lubiana i szanowana przez lokalną społeczność – a jednak skrywa mroczny sekret. Od czasu do czasu wybiera się do miasta, by upolować niczego nieświadomą ofiarę, którą potem wywozi do lasu. Tylko nieme drzewa bywają świadkami jej działalności jako bezlitosnej kolekcjonerki. Samantha kieruje się żelazną zasadą: na własnym terenie nie dopuszcza się żadnej przemocy. I wszystko układa się całkiem dobrze… aż do chwili, gdy na jej teren wkracza inny drapieżnik.
I pewnie byłby to komiks jakich wiele – mała miejscowość, duszna atmosfera, napięcie budowane codzienną monotonią. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądałby ten album w standardowej oprawie graficznej: stonowane szarości, spokojne ulice miasteczka uśpionego rutyną, podszyte niepokojem tajemnicy skrywanej pod cienką warstwą normalności.


Tymczasem „Pod drzewami gdzie nikt nie widzi” przyciąga uwagę wyjątkową oprawą graficzną – czarującą, choć w scenach ćwiartowania zwłok potrafi być brutalnie dosadna. Oczywiście antropomorficzne zwierzęta nie zawsze oznaczają treści dla dzieci. Przykłady? Choćby Blacksad, będący pełnokrwistym kryminałem noir, czy animowane Happy Tree Friends, które serwowało ekstremalną przemoc w cukierkowym stylu, przyprawiając widzów o zawroty głowy.
Dwubiegunowość „Pod drzewami gdzie nikt nie widzi” uderza prosto w twarz. Wystarczy przewrócić kilka stron, by polubić Samanthę – zapominając przy tym, zgodnie z zasadą „bambinizmu”, że to jednak dzikie zwierzę. A konkretnie niedźwiedzica – silna, mordercza, za milutkim uśmiechem skrywająca zew krwi.
Natura kontra wyidealizowany obraz lasu
Przez bajki Disneya mamy w głowie obraz lasu, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i prawdziwymi mechanizmami natury. Widzimy biedne zwierzątka ze smutnymi oczkami, a nie dzikie stworzenia kierowane instynktem przetrwania. „Pod drzewami gdzie nikt nie widzi” delikatnie dotyka tego tematu — choć bardziej między wierszami. Zdarza się, że Samantha w milczeniu obserwuje naturę, uczestnicząc w niemym spektaklu walki o życie, i wyciąga z niego swoje własne, niepokojące wnioski.


Antropomorfizacja prowadzona jest tu do samego końca — nie zatrzymuje się jedynie na uroczych aspektach zarówno ludzkiej, jak i zwierzęcej natury. Zew krwi dzikich zwierząt zostaje skrzyżowany z najciemniejszymi instynktami człowieka, który przecież nie zawsze żył w miastach, a stare mechanizmy przetrwania wciąż czają się gdzieś pod powierzchnią świadomości. Kolejne rozdziały przynoszą zaskakujące zwroty akcji i wprowadzają nowe postacie, które — podobnie jak Samantha — można odczytywać przez pryzmat antropomorfizacji. Cherry, choć z wyglądu świnia, swoją postawą potwierdza stereotyp: parkuje na środku ulicy, wpycha się bezczelnie w kolejkę po kawę, traktuje innych z pogardą i nie waha się użyć przemocy. Czy spotka ją to, na co zasłużyła? To tylko kwestia czasu.
Dla tych, którzy nie znoszą swojego wewnętrznego dziecka
Woodbrook to wyjątkowo normalne małe miasteczko — i właśnie tą swoją normalnością potrafi zaskoczyć. W ludzkim świecie widok sklepu mięsnego nikogo nie dziwi. Tutaj jednak, w świecie uroczych, antropomorficznych zwierząt, wzbudza on pewien niepokój. Coś tu zgrzyta. To trochę jak myśl o Kaczorze Donaldzie: na co dzień chodzi bez spodni, ale spod prysznica wychodzi owinięty w ręcznik. Tylko że tu to uczucie niepokoju jest dziesięć razy silniejsze — siada z tyłu głowy i czeka, aż wydarzy się coś, co wszystko wywróci do góry nogami.


Tony Fleecs może mieć rację, twierdząc, że takie komiksy trafiają najmocniej do tych, którzy „nie znoszą swojego wewnętrznego dziecka”. Bo dorosłość nie musi oznaczać wyłącznie obowiązków, nudy i ciężaru odpowiedzialności — choć nie da się ukryć, że coś się bezpowrotnie traci. Prostota i niewinność odchodzą w cień. A gdy odkręcimy wszystkie pokrętła na maksa, powstają historie takie jak ta. Patrick Horvath ma rękę do tego, co dzieciaki uwielbiają, ale w głowie nosi obrazy przeznaczone wyłącznie dla dorosłego czytelnika.
Ale jest w „Pod drzewami gdzie nikt nie widzi” jeszcze coś więcej — to także małomiasteczkowa opowieść o akceptacji. Choć nikt niczego nie mówi wprost, z czasem okazuje się, że wszyscy wiedzą o wszystkich wszystko. I — co zaskakujące — nikt nie ma nic przeciwko cudzym dziwactwom, słabościom, a nawet brakom kontroli. To komiks co najmniej niepokojący, ale jednocześnie skłaniający do refleksji. No i — nie mogę się powstrzymać — wygląda absolutnie przepięknie.
Scenarzysta: Patrick Horvath
Ilustrator: Patrick Horvath
Tłumacz: Arkadiusz Belczyk
Wydawca: Shock Comics
Format: 170×260 mmm
Liczba stron: 152
Oprawa: Miękka
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo