XIII. Tom 3 – Szpieg w eleganckim wydaniu
XIII. Tom 3 niedawno miał premierę — Egmont kontynuuje wydawanie szpiegowskiej serii Van Hamme’a i Vance’a w eleganckich wydaniach zbiorczych, wzbogaconych o ciekawe dodatki. Na blogu pisałem już o pierwszym tomie, a w listopadzie wydawca uderzył podwójnie — ukazały się na raz dwa albumy. Tom drugi nadrobiłem dopiero niedawno i trochę żałuję, że tak późno. Niemniej, krocząc po cztery oryginalne albumy, mijamy już półmetek runu Van Hamme’a i Vance’a — a akcja, zamiast zwalniać, tylko przyspiesza i wciąż potrafi zaskoczyć.


Co w artykule?
Tożsamość — czyli kto ty jesteś, Trzynastko?
Szpieg bez pamięci. Ba! Nawet bez twarzy — bo to, co widzi Trzynastka w lustrze, to oblicze zupełnie innej osoby. Czy ma prawdziwe imię? Van Hamme rzuca pewne tropy, wkładając w usta ślicznej major Jones słowa pełne entuzjazmu: „Taaadam… a oto, panie i panowie, nowe wieści na temat tajemnego i fantastycznego życia Jasona Mac Lane’a, znanego również jako Alan Smith, Jake Shelton, Steve Rowland, Ross Tanner oraz…” — i pewnie można by jeszcze trochę powymieniać. Bez pamięci nie znaczy jednak bez umiejętności. XIII zostaje wplątany w polityczną intrygę z silnym naciskiem na odkrycie, kim naprawdę jest Jedynka. Ale to nie jedyna zagadka do rozwiązania — tych jest cały motek.
„Czyli ten cały Mac Lane został kimś na kształt superagenta?” Tak — a Van Hamme ma wobec niego jeszcze kilka planów. A przynajmniej zostawia sobie wątki do rozwinięcia później, często ujawniając kolejne elementy układanki w momencie, po tym jak ujawnił wcześniej zalążek pomysłu. Tak było chociażby ze znajomością języka hiszpańskiego, która niespodziewanie otworzyła wątek rozgrywany w Ameryce Łacińskiej.


Ile by Van Hamme nie kopał w przeszłości i tożsamości XIII, zawsze okazuje się, że to jeszcze nie koniec — że prawda jest inna albo że istnieje jej kolejna warstwa. Tym razem, w wątku podwójnego odkrycia tajemnicy, dowiadujemy się, że Mac Lane był kimś na wzór partyzanckiego Zorro. Cascador — bohater ludu, uznany za zmarłego. A z drugiej strony mamy mężczyznę z dziurą w pamięci. Twarz się nie zgadza, ale sylwetka już tak. I choć na początku wydaje się, że to naciągane — że łączenie tak odległych kropek to czysta wygoda narracyjna — to koniec końców wszystko da się złożyć w logiczną całość.
Miłosne turbulencje
No i są jeszcze kobiety naszego Jamesa Bonda. Agent 007 w każdym filmie miał inną partnerkę u boku — i z Trzynastką jest trochę podobnie. Najbardziej szkoda mi major Jones, bo cierpliwość tej dziewczyny wystawiana jest na ciągłe próby. I wcale się jej nie dziwię, że w końcu się wkurza. Trzynastka miota się od ramion do ramion, a w tym tomie dowiaduje się, że… jest żonaty. Van Hamme świetnie rozpisuje te relacje — a dialogi, choć dramatyczne, nie są pozbawione humoru.


Wyjaśniania wątków jest całkiem sporo — łatwo się pogubić w politycznych rozgrywkach czy przy analizie drzewa genealogicznego głównego bohatera. Momentami tempo wyraźnie zwalnia, co tylko potęguje zagubienie, zwłaszcza że Van Hamme stworzył na potrzeby tej serii bardzo szeroką galerię postaci (w dodatkach pojawia się liczba aż 200). Mimo to akcji również nie brakuje. Są eksplozje, wysadzanie mostów, a na plansze wpadają rozmaite maszyny — w tym również te wojenne.
Rysunki w trybie TURBO!
I tu właśnie swój kunszt pokazuje rysownik. Vance świetnie radzi sobie z postaciami — niejedna ślicznotka została przez niego z wdziękiem sportretowana — ale prawdziwy „tryb turbo” odpala przy wszelkiego rodzaju pojazdach. Szczególnie podobały mi się śmigłowce, choć i fani motoryzacji znajdą tu coś dla siebie. Miłośnicy realistycznej kreski, narzekający, że współczesne komiksy są „brzydkie”, jeśli jeszcze nie znają tej serii, powinni po nią sięgnąć bez wahania.


Aha, uważne oko wychwyci kilka smaczków – od odniesień do amerykańskich komiksów (jedna z postaci przysypia po lekturze komiksu z Batmanem), po mrugnięcia okiem w stronę filmów animowanych (na jednym z kadrów pojawia się Królik Bugs). XIII to już cała galeria postaci, ale tym razem przynajmniej dowiadujemy się, kim na pewno nie jest. A nie jest Punisherem. Miły, zabawny akcent – choć oczywiście fabularnie niewiele wnosi.
Rozdział 12, „Proces”, to emocjonująca konkluzja wielu dotychczasowych wątków — ale spokojnie, to jeszcze nie koniec. Przed nami wciąż dwa tomy zbiorcze autorstwa Van Hamme’a, i to jeszcze w tym roku. Tempo wydawnicze jest rześkie, więc to doskonały moment, by nadrobić zaległości i uzupełnić kolekcję.
Scenarzysta: Jean Van Hamme
Ilustrator: William Vance
Tłumacz: Paweł Łapiński
Wydawca: Egmont
Seria: XIII
Format: 21.6×28.5cm
Liczba stron: 208
Oprawa: Twarda
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo