Truchlin. Kredowy ludzik – mroczna dzielnica Pragi ożywa w komiksie pełnym tajemnic i miejskich legend

„Truchlin. Kredowy ludzik” to komiks oparty na książkach Vojtěcha Matochy. Przemek Staroń odpowiada na pytanie, czy trzeba znać powieści przed sięgnięciem po ten album. Jego odpowiedź jest dość pokrętna: nawet jeśli nie znasz Truchlina, to — jak sugeruje — on i tak już w tobie jest. A podczas lektury zabrzmią w tobie znajome nuty.

Truchlin. Kredowy ludzik

Mroczna dzielnica Pragi

To fikcyjna — a może pół-fikcyjna — mroczna dzielnica Pragi, stolicy Czech. Mniej znana, zaniedbana, owiana aurą miejskiego folkloru. Według Vojtěcha Matochy w Truchlinie czas się zatrzymał: nie działa tam elektryczność, ani inne współczesne wynalazki. Mieszkańcy tej dzielnicy chcą żyć po staremu, jak kiedyś — ale postęp, ramię w ramię z rozwojem, uparcie puka do ich drzwi.

Truchlin. Kredowy ludzik

Akcja komiksu rozgrywa się dwa lata po wydarzeniach z książkowej trylogii. Jeśli znacie wcześniejsze tomy, z radością przyjmiecie tę kontynuację. Ale spokojnie — „Truchlin. Kredowy ludzik” ma tak rozpisaną intrygę, że nie potrzeba żadnego wprowadzenia. Brak znajomości „wcześniejszych wydarzeń” nie przeszkadza w lekturze. Głównym bohaterem jest Vašek, młody chłopak mieszkający w jednej ze starych praskich kamienic. Rozpoczyna pracę na komisariacie, którym dowodzi jego wujek. Truchlin to niespokojna okolica — wyraźnie odstaje od reszty miasta, a ostatnio zrobiło się jeszcze gorzej. Seria tajemniczych podpaleń trzyma mieszkańców w strachu. Sprawcą wydaje się postać w długim płaszczu i cylindrze, dzierżąca latarnię — widoczna już na okładce komiksu.

Legenda o Leopoldzie Tůmie

I tu pojawia się miejska legenda o Leopoldzie Tůmie. Starszym mężczyźnie przesiadującym jeszcze do niedawna na ławeczce. Po zmroku przemierzającym ulice Truchlina, aby sprawdzić, czy nikt nie zaprószył ognia. Czuwającym nad miastem niczym superbohater. Po przymusowej eksmisji Tůma staje się symbolem, a może nawet awatarem. Pojawiają się naśladowcy, choć na początku nie wiadomo, czy to czasem nie sam starszy pan nie powrócił.

Tůma, razem z rysowanym kredą ludzikiem, staje się symbolem walki o osiedle. Przed drzwiami stoją duże korporacje, chcące w miejsce starych, okopconych i obracających się w ruinę budynków postawić nowe, lśniące, zachwycające połączeniem szkła i metalu. Gdzie mają się podziać ludzie? No, muszą sobie jakoś poradzić, ale przede wszystkim nie przeszkadzać w milionowych inwestycjach.

Truchlin. Kredowy ludzik

Ludność Truchlina nie tworzy zwartej wspólnoty, która mogłaby przeciwstawić się zmianom. To raczej jednostki, pozamykane w swoich mieszkaniach, stojące razem tylko po to, by w milczeniu obserwować spektakl przemiany.Truchlin. Kredowy ludzik” opowiada o procesie jednoczenia się społeczności, ale stawia też pytanie: czy przemoc może być rozwiązaniem? A potem rozwija te rozważania jeszcze o kilka okrążeń, by w końcu zatrzymać się – jakby w bezruchu – i spojrzeć na wszystko z dystansu, z perspektywy nad miastem. No i znowu kojarzy mi się pewien superbohater, który już dawno temu nazwał się „ciemnością”.

Warstwa graficzna

Trzeba też przyznać, że Krel Osoha, odpowiedzialny za zilustrowanie scenariusza Matochy, wykonuje kawał świetnej roboty. Owszem, w partiach dialogowych bywa nieco zbyt umownie, a tła w kadrach potrafią być skromne, wręcz symboliczne. Ale gdy przychodzi do sekwencyjnych rozkładówek i pełnostronicowych ilustracji – Osoha odpala ogień. I to czasem dosłownie. Uwielbiam sekwencję pościgu za szczurem, który uciekł z mieszkania Vaška pod jego nieobecność – dynamiczna, zabawna, wizualnie świetnie rozpisana. A ilustracje miasta w świetle zachodzącego słońca naprawdę czarują klimatem. W tych momentach trochę żałuję, że format komiksu jest raczej kompaktowy – bo rozmach niektórych plansz aż się prosi o większy format. Bez problemu by go udźwignęły.

Truchlin. Kredowy ludzik

„Truchlin” to pozycja kierowana do młodszego odbiorcy, więc nie dziwi pewne przejaskrawienie niektórych wątków. Policja? Zła i skorumpowana – właściwie z automatu. Postęp? Niepotrzebny, nieludzki, służący wyłącznie bogaceniu się możnych kosztem zwykłych ludzi. Burzenie zabytków i wycinanie pomników przyrody odbywa się bez żadnych oporów, za to z szerokim uśmiechem na ustach decydentów. To wszystko trochę trąci schematem i momentami wypada mało wiarygodnie – ale jako metafora dla walki o tożsamość miejsca i pamięć lokalnej społeczności, działa całkiem sprawnie.

Nadal „Truchlin. Kredowy ludzik” czaruje klimatem starej, nieco zapomnianej dzielnicy — przywodzi mi na myśl spacery po Ząbkowskiej w Warszawie. Fabuła jest dynamiczna, a warstwa graficzna — kunsztowna i co najmniej interesująca. To nie jest pierwszy czeski komiks, jaki miałem okazję przeczytać, i na pewno nie ostatni.

Scenariusz: Vojtěch Matocha

Rysunki: Karel Osoha

Tłumaczenie: Anna Radwan-Żbikowska

Wydawca: Afera

Druk: Kolor

Oprawa: Twarda

Format: 156×240 mm

Liczba Stron: 204

Egzemplarz udostępniony przez Wydawnictwo

Share This: