DC Odrodzenie – Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów. Tom 1

Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów - okładka

Linia wydawnicza DC Odrodzenie póki co broni się klasycznym nietoperzowym tytułem. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów to całkiem solidna pozycja. Nie jest to dzieło sztuki, ale na pewno troszeczkę więcej niż tylko wyrób rzemieślniczy.

Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów – daje radę

Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów - kadr2

Historia zaczyna się od tego, że Batman werbuje drużynę do walki z nadciągającym zagrożeniem. Clayface zostaje zrekrutowany chyba tylko po to, żeby przykuć uwagę czytelników. Trochę naciągana ta resocjalizacja, a występy byłego przestępcy mają raczej gościnny charakter, ale w zasadzie nie widzę w tym nic złego. Dialogi miewają znamiona czerstwości, ale w przypadku komiksów superbohaterskich trzeba się z tym liczyć.

Poza tym finał rekompensuje wszelkie mankamenty. Końcowe sceny są mocne, zaskakujące i zachęcające do sięgnięcia po drugi tom. Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów nie ma zatem specjalnie za co zachwalać, ale też nie ma za bardzo na co narzekać. Rysunki są szczegółowe i dynamiczne. Kolory są fajnie podobierane, a komputerowe gradienty wyjątkowo nie denerwują. Fabuła pędzi do przodu od samego początku, a poboczne wątki, zgodnie ze swoją naturą, zostają gdzieś z boku. Żadnego chaosu, wszystko jest na swoim miejscu.

Drobne odchylenia od normy

Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów - kadr1

Z okazji omawiania Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów wypadałoby chyba wspomnieć o powrocie do oryginalnej numeracji. Seria ukazuje się od 1937 roku, ale DC 52 wystartowało z jedynkami na okładkach, praktycznie zaprzepaszczając nadzieje na zeszyt #1000, jednak teraz można otrzeć łzy bo oto w Odrodzeniu mamy już numery 934-940, bla, bla… Jakoś tak poczułem się w obowiązku o tym napisać. Jednak o wiele bardziej chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że na łamach klasycznej, mainstreamowej serii, autorom pozwolono na tak dużą swobodę formalną. W Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów mamy nadzwyczaj dużo rozkładówek.

Może to wprawiać w dezorientację podczas czytania, ale na pewno jest pomysłowym urozmaiceniem. Do tego sporo kadrów jest co najmniej nietypowych – w kształcie loga Batmana albo będących jednocześnie szklanką z piwem. Momentami pomiędzy standardowymi rysunkami pojawiają się też malarskie wstawki. Ciężko mi zawyrokować o celowości tych zagrań. Muszę też przyznać, że ogółem kadrowanie niekoniecznie jest spójne i adekwatne do sytuacji. Niewątpliwie jednak jakieś eksperymenty miały tutaj miejsce i chwała za to wszystkim odważnym zaangażowanym w ten proceder.

Coś dla fanów

Ok, formalne udziwnienia na bok. Sądzę, że większość osób nie kupi Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów dla tego typu smaczków. Większość osób kupi Batman. Detective Comics. Powstanie Batmanów dla smaczków innego rodzaju. Kto chce zostać świadkiem katalogowania zawartości pasa Batmana? Kto chce zobaczyć prototyp, jak to Clayface zgrabnie ujął, Bat-pociągu? A komu na dokładkę całą armię z wyposażeniem wzorowanym na sprzęcie naczelnego detektywa Gotham? Tytuł Powstanie Batmanów nie wziął się znikąd! Jako ostatnią przynętę rzucę jeszcze motyw z klasycznej okładki Powrotu Mrocznego Rycerza, który pojawia się w momencie, kiedy mroczny rycerz faktycznie powraca. Tylko proszę, zwróć jeszcze podczas lektury uwagę na te zabawy z formą, o których wspomniałem w poprzednim akapicie. Batman Batmanem, ale tu się artyzm do mainstreamu dobija!

Konrad

Scenarzysta: James Tynion IV

Ilustrator: Eddy Barrows, Alvaro Martinez

Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawnictwo: Egmont

Format: 165×255 mm

Liczba stron: 156

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.